Młodszy strażnik zawahał się, zerkając w stronę kierownika oddziału, który stał nieopodal. Patrick Glen, w nienagannym, wypolerowanym garniturze i wyprostowanej postawie, machnął lekceważąco ręką. „Proszę pani, pasowała do opisu, który otrzymaliśmy wcześniej. Działaliśmy zgodnie z protokołem”.
„Jaki opis?” – zapytała Karen. Jej głos pozostał cichy. Ta cisza niosła ze sobą większe niebezpieczeństwo niż krzyk.
Patrick odchrząknął. „Zgłoszono próbę kradzieży tożsamości. Dzwoniący wspomniał o młodej dziewczynie wchodzącej z plecakiem. Kiedy zobaczyliśmy ją czekającą samotnie, uznaliśmy to za podejrzane. To delikatne sprawy”.
Tessa rozchyliła usta. „Przyszłam tylko dlatego, że mama kazała mi się tu z nią spotkać”.
Karen położyła dłoń na ramieniu córki. „Wiem”.
Potem zwróciła się do Patricka. Jej ton jeszcze bardziej ostygł. „Czy ktoś z nią rozmawiał? Zadaj jej pytanie. Potwierdź wszystko, zanim zaczniesz snuć domysły”.
