Podstawą tej techniki jest dobrze znana zasada: relaksacja strefowa. W praktyce polega ona na stopniowym rozluźnianiu każdej części ciała, od twarzy w dół do nóg, tak jakbyś po kolei wciskał przełącznik. To całkiem proste: wystarczy kilka sekund na strefę; ważne jest, aby postępować powoli, pozwalając ciału podążać za naturalnym rytmem relaksacji.
Ten rytuał pomaga uświadomić sobie napięcia nagromadzone w ciągu dnia – często pozostające niezauważone. Napięte czoło, napięte ramiona, zaciśnięta szczęka… uwalniając te punkty jeden po drugim, wysyłamy ciału jasny sygnał: „możesz się teraz zrelaksować” .
Oddychaj spokojnie, aby uspokoić umysł
Drugi filar: delikatny, powolny i regularny oddech. Wdychaj spokojnie, a następnie wydychaj jeszcze wolniej, trochę jak zdmuchując świeczkę bez gaszenia. Ten miarowy rytm działa jak ogólny sygnał spowolnienia, jak ściszenie, aby stworzyć bardziej spokojną atmosferę.
Każdy może zastosować ten krok: liczyć w myślach, wizualizować nadmuchiwanie i spuszczanie powietrza z balonu lub po prostu wsłuchiwać się w naturalny ruch powietrza. Kluczem jest uspokojenie natłoku myśli, który często opóźnia zasypianie.
Neutralna wizualizacja: ten mały dodatek, który robi całą różnicę
Technika ta sugeruje następnie zajęcie umysłu uspokajającym obrazem. Nie potrzeba spektakularnej scenerii: wystarczy prosta, neutralna scena, taka jak jednorodne niebo lub cichy pokój. Ta „wewnętrzna tapeta” ogranicza napływ myśli, podobnie jak zamykanie kart w komputerze, aby oczyścić umysł.
Niektórzy odczuwają efekty już po kilku dniach regularnych ćwiczeń, podczas gdy inni doświadczają przede wszystkim spokojniejszego snu przed snem. Ponownie, nie jest to cudowne lekarstwo, a raczej mały rytuał, do którego można stopniowo się przyzwyczaić.
