Wczoraj po południu wszystko wydawało się normalne. Moja córka, jak co dzień po szkole, usiadła przy kuchennym stole z ulubionymi lodami czekoladowymi . Słodki aromat wypełnił pokój, rożek lekko zgrzytał w palcach. Zwykła, prosta, znajoma chwila. Potem wszystko się zmieniło.
Kilka sekund później usłyszałem krzyk. Nie krzyk radości. Krzyk szoku i strachu . Rzuciłem się ku niej. Jej twarz się zmieniła, zastygła w wyrazie, którego nigdy nie zapomnę. Drżąc, wyciągnęła w moją stronę lody. W środku, tuż pod warstwą roztopionej czekolady, było coś dziwnego i mrocznego.
Na początku myślałem, że to po prostu kawałek czekolady, który nie rozpuścił się prawidłowo. Ale nie. To nie to. Moja córka, zawsze ciekawa, wzięła małą łyżeczkę i ostrożnie ją wyczuła. To, co wyciągnęła z lodu, zmroziło mnie. Fragment metalowego przedmiotu, błyszczący i ostry.
Jamel Debbouze i Mélissa Theuriau zdruzgotani śmiercią Wahida Bouzidiego: przyjaciel, brat, niezapomniany artysta
Pies policyjny dzięki swemu niezwykłemu instynktowi rozwiązał sprawę handlu ludźmi.
