Ukończenie siedemdziesiątki nie czyni nagle człowieka niewidzialnym, niezdolnym do działania czy zależnym. Jednak dla wielu osób ten etap życia przynosi cichą, głęboko niepokojącą zmianę. Nie są już pytani o zdanie. Decyzje zaczynają być podejmowane za nich. Rada zmienia się w korektę. Troska zmienia się w nadzór. I wszystko to zazwyczaj kryje się w tym samym wytłumaczeniu. To dla twojego dobra.
To, co kiedyś wydawało się szacunkiem dla całego życia pełnego doświadczeń, powoli przeradza się w kontrolę przebraną za troskę.
Wielu starszych ludzi zaczyna dostrzegać subtelne, ale bolesne zmiany. Ludzie zwracają się do nich inaczej, często używając zdrobnień lub nadmiernie uproszczonego języka. Ich wybory są kwestionowane. Ich osąd jest kwestionowany. Słyszą zwroty w rodzaju: „w twoim wieku nie powinieneś już tego robić” lub „pozwól, że się tym zajmę”. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak troska. W rzeczywistości niesie ze sobą wysoki koszt emocjonalny.
Kiedy opieka przeradza się w infantylizację
