„Nie płacz już, kochanie, to już koniec” – mruknęła Elise, głaszcząc mokrą buzię nieznajomego chłopca. „Jak masz na imię, proszę pani?” Nino, dwunastoletni chłopiec, drżący w deszczu.

Kiedy każdy znajdzie swoje miejsce

Tygodnie mijały, a dom odzyskiwał rytm. Elise nadal pracowała w weekendy, a jej popularne empanady sprzedawano na rogu straganu na targu, podczas gdy Julien wracał do domu wcześniej, bez rozgłosu, po prostu dlatego, że tak było lepiej. Stopniowo poznawali się nawzajem: nawyki Nina, zmartwienia Elise, wysiłki Juliena, by pozbyć się tego, co zbędne, i wybierać ważne chwile.

Rysunek, który mówi wszystko

Pewnego ranka Nino powiesił na ścianie rysunek przedstawiający cztery sylwetki trzymające się za ręce. „To my”. Żadnych deklaracji, żadnych etykiet; tylko jasny przekaz, na poziomie dziecka: przynależność. W kuchni złoty aromat empanad mieszał się z kawą.  Claire , zawsze gotowa pomóc, wpadła, żeby się przywitać, zostawiła książkę, żart, kolejną obecność w tym małym świecie, który stawał się coraz bardziej prosty i prawdziwy.