Przez siedem lat każda noc w życiu Mateo Alvareza przebiegała dokładnie tak samo.
Obudził się dokładnie o szóstej – nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że jego ciało nauczyło się rutyny jako formy przetrwania. Jego ręka automatycznie przesunęła się w prawo, wylądowała na budziku, wyłączył go i poddał się ciężkiej ciszy, która towarzyszyła mu od wypadku.
Bose stopy spotkały się z chłodnym kamieniem.
Dziesięć kroków naprzód.
Skręć w prawo.
Cztery kroki do zlewu.
Nic nie zostało pozostawione przypadkowi.
Nic nie było improwizowane.
Kiedy nic nie widzisz, nieporządek nie jest uciążliwy –
jest niebezpieczny.
