Obok telefonu zawsze leżał mały notesik i długopis, często przywiązany sznurkiem, żeby się nie zgubił ( sztuczka dobrze znana mamom ). Zapisywaliśmy wszystko: „Zadzwoń do lekarza” , „Idź do piekarni” , „Odpowiedz do urzędu miasta” . Ale między dwiema poważnymi wiadomościami znajdowaliśmy też małe rysunki bohaterów kreskówek , serduszka narysowane na szybko, sekretne numery otoczone małymi znakami zapytania…
To były inne czasy. Mniej natychmiastowe, ale bardziej obecne . Każdy telefon miał znaczenie, każda pozostawiona wiadomość miała znaczenie.
Półka, atmosfera, epoka

Półka na telefon nie była po prostu drewnianą lub laminowaną podstawką. Była małym teatrem życia codziennego. Ludzie klękali na niej, opierali się o nią, czasem płakali, czasem śmiali się do rozpuku . Wiadomości zawsze docierały tam z zaskoczenia, radosne lub przykre.
Aż pewnego dnia zamilkła.
Pojawiły się telefony bezprzewodowe, a potem komórkowe. Ludzie zaczęli dzwonić z łóżek, z ulicy, w komunikacji miejskiej. Półka pozostała na swoim miejscu, często pusta, czasem zamieniając się w stojak na listy lub małą doniczkę z kwiatami.
Ale jego rola już nie istniała.
Dyskretny urok pozostałości codziennego życia
Dziś, gdy natkniemy się na jedną z tych półek w starym domu lub mieszkaniu , które nie zmieniło się od dziesięcioleci , coś ściska nas za gardło. To nie tylko relikt technologicznej przeszłości, to mały fragment naszej historii.
Przypomina nam to długie rozmowy, podczas których linia plątała się wokół naszych nóg, kłótnie o to, że „za długo blokowaliśmy kolejkę” , i wiadomości zostawiane w pośpiechu, gdy przygotowywaliśmy przekąskę .
Nie, prawdopodobnie nigdy nie zainstalujemy telefonu stacjonarnego w kuchni. Ale jedno jest pewne: za każdym razem, gdy natkniemy się na jedną z tych zapomnianych półek, uśmiechniemy się. Bo będziemy wiedzieć, co widział, słyszał i czym się dzielił. Bo był członkiem rodziny.